Wróżbiarstwo

*

Człowiek – wróżby, wróżki i wróżbici.

Człowiek szarpany niepewnością dnia dzisiejszego i kruchością jutra.
Od zarania dziejów szukał odpowiedzi na swe wątpliwości.
Rozdarty między swymi pragnieniami, a logicznym myśleniem zadaje sobie pytanie:

Kto może mi pomóc w tej sytuacji?

Zgodnie ze starą prawdą, jeżeli istnieje potrzeba to „pojawiają się” możliwości i narzędzia.
Stąd doradcy duchowi, mesjasze, prorocy, lekarze ciała i ducha,
ale również różnego temperamentu oraz specjalizacji doradcy i specjaliści.
W każdej kulturze od starożytnego Egiptu, Grecji czy Rzymu poprzez narody Żydów, Chińczyków, czy plemion północy istniała instytucja wróżbity, astrologa czy wyroczni.
Poprzez wieki historii przewijają się postacie króla Salomona, Kasandry, Nostradamusa.

Starożytni Grecy w Delfach mieli swe wróżebne sanktuarium.
W jaskini specjalnie przygotowana do tej funkcji kobieta siedziała na trójnogu postawionym nad wąską szczeliną.
W tym miejscu wydobywały się na powierzchnie ziemi wulkaniczne halucynogenne opary.
Podpowiedzi delfickiej wyroczni były pełne niejasności i dwuznaczności,
dzięki czemu nigdy się nie myliła.
Kiedyś zapytana o wynik mającej się odbyć bitwy, odpowiedziała:
„wygra wielkie mocarstwo”.
Każda ze stron wzięła tą przepowiednię jako dobry omen dla siebie.
Kapłanka delficka nie pomyliła się.
Ktokolwiek zwyciężył w tej potyczce mógł szczyć się wawrzynami bohatera.

Każda nacja poprzez wieki swojej kultury wyrobiła swoje sposoby
na zaglądanie w przyszłość.
Grecy tak jak już wspomniałem mieli Delfy i wróżenie z lotu ptaków,
lub wnętrzności zwierząt ofiarnych.
Chińczycy mieli I Cing. Żydzi kabałę, czy później wróżby z fusów kawy lub herbaty.

Skandynawowie mieli runy.
Średniowieczna „cywilizowana” Europa szklane kule, tarota i astrologię.
I w tym miejscu proszę zwrócić uwagę na to,
że moim ulubionym narzędziem wróżebnym są runy, ale nie poddaję w wątpliwość żadnego z wymienionych powyżej systemów wróżebnych.
Jeszcze raz zwracam uwagę na to, że każdy z nich jest wypielęgnowany przez pokolenia,
wypracowany ciężką pracą i doświadczeniem.

Nie zmienia to jednak faktu, że są to narzędzia, którymi posługuje się człowiek.
Człowiek ze wszystkimi swoimi zaletami i wadami.

I tu przechodzimy do meritum zagadnienia.
Wybierając wróżkę, wróżbitę czy astrologa powinniśmy wsłuchać się w reakcje …..
samego siebie.

Co to znaczy?

Po prostu, jeżeli spotkamy na swojej drodze takiego człowieka powinniśmy nader wszystko wsłuchać się w swoje dzwonki alarmowe.
Jeżeli jakikolwiek sygnał mówi nam, że nie jest to ten człowiek, to powinniśmy zaufać swojej intuicji i zrezygnować z usług takiej osoby.

Jak rozpoznać takie sygnały?
Należą do nich np.:

-dyskomfort odczuwalny w towarzystwie danej osoby, uczucie odpychania, wrogości, agresji, lub swoistej błotnistej lepkości.

Wiele osób zaczynających swą przygodę z wróżbiarstwem, czy to za pomocą tarota,
lub run po pierwszych sukcesach nagle natrafia na barierę psychologiczną.
Oto staje przed adeptem wróżebnym człowiek i…
W trakcie seansu czasami wychodzą rzeczy przerażające, smutne i złowieszcze.

– Co z tym zrobić? Jak przekazać taką wiadomość?

– Oto fragment wewnętrznego dialogu,
jaki nie raz toczy się w umyśle wróżbity w czasie seansu.

Najprostszą metodą jest oczywiście wyrzucenie z siebie napływających informacji bez analizy przyczyn i skutków. Lecz w tym wypadku zamiast pomóc osobie zainteresowanej przysparzamy jej kolejnych zmartwień smutków i problemów.

Powtarzam… Taka praca wróżbity jest najprostsza w myśl zasady
„karty tak mówią” ,
a Ty się teraz martw, co z tym zrobić.
Wychodzi człowiek od wróżki i jak miecz Damoklesa wiszą nad nim
przerażające słowa i wizje.
Tu jak echo powraca pytanie:

– Po co istnieje zawód, może trafniejszym słowem będzie POWOŁANIE
wróżki, wróżbity, astrologa?
Odpowiedź jest prosta. Jesteśmy po to, by służyć. Służyć ludziom swą wiedzą.
Pomagając im w rozwiązywaniu ich problemów dnia dzisiejszego, a również tych zagwostek, które mogą pojawić się na ich drodze w czasie przyszłym i tych, które są jak by już za nami, choć ciągle działają swymi skutkami.

Pamiętajmy, nic nie dzieje się przez przypadek.

Jeżeli już osoba siedząca naprzeciw wróżki pokonała barierę strachu oraz niepewności
i trafiła do nas to znaczy, że należy się jej bezwarunkowa pomoc.
Jeżeli widzimy w przestrzeni życiowej klienta zagrożenia to w myśl prawa przyczyny
i skutku powinniśmy pokazać mu jak może on ominąć otaczające go rafy.

Czyli wróżbita powinien być jak wynajęty pilot statku.
Pilot ten jest po to, by wyprowadzić okręt na bezpieczne wody, a nie po to,
by roztrzaskać go na skałach czy mieliźnie.

Co chcę przez to powiedzieć?

Dobra wróżka analizując przyczynę i skutek, czas i przestrzeń życiową człowieka potrafi doradzić, co powinniśmy zrobić, jak się zachować, by złagodzić ewentualne skutki takiego lub innego zdarzenia zakotwiczonego niczym mina na oceanie naszego życia.

– Złagodzić skutek? – Spytacie.

Tak, wróżbita nie jest bogiem.
Nie ma prawa ingerować w życie człowieka.
Musi zdawać sobie sprawę, że porusza się po czasie, przestrzeni, psychice i losach ludzkich.
Musi robić to w białych rękawiczkach, a nie zachowywać się jak słoń w składzie porcelany.
Przychodzi do wróżki człowiek i to on w tym momencie jest najważniejszy.
Czasami bywa tak, że niektórych zdarzeń nie da się wymazać z życia pewnych osób.
Niektóre zdarzenia są jak kamienie milowe, to katalizatory zmian,
które muszą nastąpić byśmy wskoczyli na prawidłowe tory życia.

– Dlaczego nie da się ich odsunąć?
Ponieważ odsunięte i tak do nas wrócą w innej formie,
jak by tylko przesunięte w kole czasowo – przestrzennym naszego życia.
Po to istnieją wróżki, by człowiek mógł zrozumieć, dlaczego się te kamienie pojawiają,
co ze sobą niosą i dokąd mają go zaprowadzić.
By mógł z nowymi doświadczeniami żeglować po spokojnych wodach życia.

Właśnie, dlatego seans w moim gabinecie trwa co najmniej trzy godziny.
W czasie wróżby nie należy się nigdzie śpieszyć.
Nie można wpaść do wróżki jak po przysłowiowy ogień.
Istotnym elementem seansu wróżbiarskiego jest wprowadzenie osoby zainteresowanej
w arkana stosowanych metod.

Wróżbita powinien przygotować klienta przed wróżbą.
Powinien jasno i precyzyjnie określić zasady swojej pracy, na jakie pytania nie odpowiada
i jaki stosunek powinna mieć osoba do samego aktu wróżenia.

Zawsze pierwsze 20-30 minut zajmuje mi określenie, po co dana osoba przyszła
oraz wytłumaczenie jej podstawowych prawd rządzących wróżbiarstwem i ezoteryką.

Oto główne zasady, których przestrzegam:

1. Wyrokuję przyszłość na rok do przodu
– w moim przypadku taki okres percepcji czasu daje mi 80 % prawdopodobieństwa,
że to, co mówię klientowi może wydarzyć się w jego życiu.
Gdybyśmy zaczęli sprawdzenie przestrzeni życiowej głębiej np. na 5 czy 10 lat naprzód
to prawdopodobieństwo to spadnie czasami nawet do 20 czy 15 %.

2. Możliwie jak najprecyzyjniej odpowiadam na pytania:
Kiedy dane zdarzenie ma prawo zaistnieć?

3. Staram się pokazać cechy charakteru i zdolności osoby zarówno te wiadome,
jak i ukryte.

4. Daję możliwość klientowi wielokrotnego wyboru wybrnięcia z otaczających go kłopotów.
Dzięki temu pozostawiamy mu wolną wolę wyboru z jednej strony,
a z drugiej uciekamy od tak zwanej przepowiedni samo sprawdzającej się.
Polega ona na tym, że osoba zainteresowana tak mocno sugeruje się przepowiednią,
że później sama nie zdając sobie z tego sprawy podświadomie działa zgodnie
ze wskazówkami wróżbity.

To kolejna bardzo ważna uwaga.
Przepowiednia samo sprawdzająca się ……
To jedna z najniebezpieczniejszych pułapek zawodu wróżbity.

5. Nie odpowiadam na pytania dotyczące narodzin i śmierci.
Osobiście uważam, że te aspekty życia leżą w gestii Najwyższego (jakkolwiek by nie miał na imię) i nie należy wkraczać w Jego kompetencje.

Jak mówi stare porzekadło, jeżeli bóg postanowi wezwać nas przed swoje oblicze to zaprowadzi nas w odpowiednim czasie w miejsce gdzie będzie to możliwe.
Poza tym informowanie kogokolwiek o nadchodzącym zgonie jest karygodnym błędem
z punktu widzenia psychologii.
Owszem czasami w układach widać coś, co ja nazywam „zimnym cieniem”,
który zazwyczaj jest zwiastunem takich zdarzeń, lecz pamiętam o swojej etyce zawodowej.
Skoro klient trafił do mnie i takie przesłanie jest mu dane to znaczy, że otrzymał On prezent od losu w formie ostrzeżenia.
W takim wypadku informuję, jakich zjawisk i sytuacji powinien unikać lub,
jakie kroki przedsięwziąć by złagodzić działanie „Cienia”.

6. Opisując osoby zwracam szczególną uwagę na rys charakterologiczny i osobowy,
a nie skupiam się na opisie fizys.
Wszak możemy opisać kobietę, że będzie to blondynka, a ona dziś jest ruda jutro będzie brunetką, a pojutrze szatynką (ach ta dzisiejsza chemia kosmetyczno – fryzjerska).
Poza tym ograniczałbym w ten sposób pole obserwowania klienta do jednego korytarza.
Znowu zwracam uwagę na niebezpieczeństwo błędu i manipulacji.

7. Klient w każdej chwili może zadać mi pytanie, co oznaczają dane słowa.
Ponieważ takie spotkanie jest po to, by wyjaśnić zawiłości losu i życia, a nie po to,
by jeszcze bardziej je zagmatwać.

8. Pokazuję rzeczy, które istnieją, istniały, lub będą istnieć w życiu tłumacząc,
że większość z nich jest skutkami pewnych działań (własnych lub innych osób).

Podsumowując, stosuję przepowiednię, by wyrównać drogi życia.
Przy takim działaniu nie wystarczy powiedzieć, że przejechał po nich czołg druzgocząc nawierzchnię.
Pokazuję budowniczym, którymi jesteśmy błędy w budowie,
……….by mogli naprawić błędy i nie powtarzać ich więcej.