W poprzednim rozdziale pisałem o wyborze swojego drzewa.
Z doświadczenia wiem (zresztą nadmieniałem o tym), że wiele osób szarpanych niecierpliwością przechodzi od razu do następnego kroku.
Przechodzi do bezpośredniego kontaktu z drzewem. I wcale się nie dziwię.
Sam akt poszukiwania jest ekscytujący, ale pozostawia niedosyt.
– Skoro wstałem rano zrobiłem tyle kilometrów stoję pod „swoim drzewem”,
które wyraźnie obdarzyło mnie swoja łaską i zainteresowaniem to,
dlaczego nie miał bym zrobić czegoś więcej???
– Zadajecie sobie pytanie.
Ależ ja niczego nie zabraniam, pod jednym warunkiem,
możecie być już zmęczeni tą wyprawą.
Pozostaje powrót do domu albo króciutki odpoczynek, relaks, możecie pozwolić sobie nawet na maleńką drzemkę w cieniu swego drzewa (w poprzednim rozdziale wspomniałem chyba coś o śpiworze, teraz może się przydać).
Muszę uprzedzić, że sny, jakie was nawiedzą mogą być pełne szeptów, szmerów, pluskania wody, świergotu ptaków, ale zapewniam obudzicie się rześcy i wypoczęci.
Po odpoczynku i przywitaniu się z drzewem, obchodzimy je trzykrotnie dookoła. Zaczynając od strony północnej idziemy zgodnie z ruchem wskazówek zegara, czyli zgodnie z ruchem tarczy słonecznej. Gdy zaczynamy ostatnie trzecie okrążenie:
– Na północy kładziemy jeden z ulubionych kamieni.
– Na wschodzie kładziemy coś, co kojarzy się nam z żywiołem powietrza może to być na przykład ptasie piórko.
– Na południu wciskamy w ziemię nie zapaloną świecę.
– Na zachodzie pozostawiamy w miseczce wodę.
Jednocześnie prosimy wszystkie żywioły o wsparcie i współpracę.
Według starej tradycji każdym kierunkiem świata opiekuje się któryś
z żywiołów:
– Na północy mieszka Ziemia
– Na wschodzie powietrze
– Na południu ogień
– Na zachodzie woda
Bardzo proszę zapamiętajcie ten kierunkowy klucz, przyda się on nam niejednokrotnie w dalszych działaniach.
Teraz podchodzimy do drzewa od strony północnej dotykając delikatnie jego kory. Wczuwamy się w jej fakturę, odnajdujemy ukrytą jedwabistą miękkość.
Teraz możemy przytulić się do drzewa, możemy objąć je dotykając czołem pnia.
Jeżeli ta forma w jakikolwiek sposób burzy nasz spokój, to inną metoda jest oparcie się o drzewo plecami w taki sposób, by lewą ręką objąć lub dotknąć pień drzewa, prawą zaś położyć na splocie słonecznym.
Jednak, jeżeli i ta pozycja nie przypadnie nam do gustu, siadamy na ziemi
opierając się kręgosłupem o drzewo pamiętając jednocześnie o prawidłowym ułożeniu rąk. W czasie pierwszego kontaktu namawiam jednak do poprzednich ułożeń ciała.
W tym czasie mamy zamknięte oczy pomaga to w skupieniu
i wewnętrznej koncentracji.
Tradycja nakazuje, by cały ten rytuał wykonywany był bez żadnej odzieży,
jeżeli mamy na to ochotę to stosujemy się do dawnych przepisów, jeżeli nie, wystarczy,
że ograniczymy się do zdjęcia obuwia i skarpetek.
Ale pamiętamy, nie robimy nic na siłę.
Tradycja tradycją, a katar leczony trwa tydzień, a nie leczony siedem dni. Teraz już wiemy, dlaczego tak ważną rzeczą jest to, by nasze drzewo było na tak zwanym odludziu.
W czasie większości praktyk możemy czuć się odrobinę skrępowani obecnością nawet najbliższych osób, a co dopiero przypadkowych obcych przechodniów.
Odstępstwem od tej reguły będzie tylko osoba bardzo bliska naszemu sercu, osoba,
która w pełni rozumie i akceptuje nasze leśne zapędy.
Nasz relaks powoli staje się coraz głębszy. Ułatwieniem będzie odpowiedni oddech. Staramy się naszym umysłem i drugim ciałem wtopić w strukturę drzewa.
Stajemy się jakby jego cieniem i częścią zarazem.
Z naszych nóg wypuszczamy korzonki, najpierw subtelne i cienkie,
później grubsze i potężniejsze. W miarę jak zagłębiamy się w ziemię, czujemy drobiny ziemi rozsuwane pod naporem. Czujemy zapach, smak, miękkość i wilgoć ziemi.
W swej podróży do wewnątrz nie śpieszymy się nigdzie. Staramy się, by nasz system korzeniowy był jak najbardziej podobny do korzeni naszego drzewa.
Poddajemy się jakby temu, co czuje nasze ciało i pozwalamy,
by korzonki rosły tam gdzie chcą.
Po drodze napotkamy różne rodzaje gleby, poznamy dotyk szorstkiego piachu i muśnięcie śpiącego pod ziemia kamienia.
Otwieramy się na ten świat, nie obawiamy się tej podziemnej wędrówki.
W tym wypadku lęk i strach to źli doradcy, którzy tylko będą przeszkadzać w zjednoczeniu się z naturą i lasem.
Gdy już poczujemy, że wzrost korzeni ustał poczekajmy chwile w tym stanie.
Bezpieczni w bezruchu teraz możemy pozwolić sobie na rośnięcie w górę.
Wypuszczamy swe gałązki z ramion, niech strzelą w niebo, niech wybuchną na nich liście. Z początku bardzo delikatne gałązki po chwili staną się gałęziami,
które to za moment będą konarami.
Teraz czujemy słońce, które łaskocze swym ciepłem nasze liście, czujemy wiatr,
który swawoli między nimi. Czujesz? To deszcz spływający po twojej korze.
Realny świat przestał istnieć, jesteś i wszystko dookoła jest inne. Istnieje magiczna chwila, w której poczujemy, że jesteśmy drzewem. W głowie zaczną przesuwać się obrazy.
Obrazy wzrostu, kwitnienia, pejzaże kolejnych wiosen i zim.
Nagle okaże się, że punkt naszego widzenia znacznie się podwyższył tak jak byśmy mieli oczy na poziomie 10 – 15 metrów nad ziemią.
Może to być bardzo dziwne uczucie.
Troszkę się od tego kręci w głowie, tym bardziej, że widzimy wszystko dookoła.
Z tej niecodziennej perspektywy będziemy mogli obejrzeć otaczającą przestrzeń.
Jeżeli oczywiście mamy na to ochotę.
Oto drzewo pokazało swoja historię, oto drzewo zaprosiło nas do siebie.
Przy każdym spotkaniu ta chwila jest jedną wielką radością i ekstazą.
Jedna z leśnych istot otworzyła przed nami podwoje jakoby ofiarowała siebie pokazując swą duszę.
Teraz kolej na nas.
Spróbujmy przypomnieć sobie nasze dzieciństwo, zapach matczynego mleka,
pierwsze kroki, pierwsze poznawanie świata. Możecie się zdziwić jak wiele szczegół zaginionych gdzieś w waszej pamięci odkryjecie na nowo.
Spróbujmy powoli pamięcią spacerować po parku naszego życia, aż do chwili obecnej.
Po tych wspominkach, jeżeli tylko mamy na to ochotę możemy poprosić drzewo by pokazało swoje oblicze.
Jednak bądźmy na to przygotowani, na tą wizję, bo może być zaskakująca.
Pamiętajmy drzewo to żywa istota.
Twarz czy postać, która się ukaże oczom może być bardzo wyraźna, czasami bywa zamglona i ulotna. Nie bądzmy zdziwieni twarzą dziecka, trola, skrzata, czy też elfa. Równie dobrze może to być twarz starca z pooranymi zmarszczkami powiekami,
a może ujrzymy staruszkę, lub młodą dziewoję.
Nasze drzewo chce byśmy tak je postrzegali.
Przyjmujemy tę wizje z radością i zaufaniem.
Oznacza ona przełamanie kolejnych barier.
W opisie twarzy celowo użyłem postaci nie zawsze kojarzonych sympatycznie.
Czasami drzewo sprawdza na początku reakcje podsuwając przed nasz umysł figlarną zeszpeconą twarz, która wywoła obawę, strach a nawet lęk.
Jakby drzewo w ten sposób zadaje drwiące, sprawdzające naszą tolerancję pytanie:
– Czy tak ważna jest moja wewnętrzna postać?
Nie dziwimy się, gdy nasza prośba spotka się z głuchym milczeniem.
Jeżeli tak się stanie oznacz to, że leśny druh jeszcze nie jest gotów
do tak intymnych spotkań.
Teras spróbujmy swymi gałęziami – rękoma dotknąć nieba tak jak byśmy chcieli sięgnąć chmur, a potem zapragnęli zagarnąć jeszcze dalej.
Po chwili tych wysiłków poczujemy wibrującą, jasną, spływającą po nas energię. Spróbujmy równomiernie rozprowadzić ją po sobie.
Nie bądźmy pazerni, nie zatrzymujmy jej tylko dla siebie, pozwólmy, by łagodnie spłynęła ku korzeniom.
Pozwólmy, by dotarła do ziemi.
Po jakimś czasie takiego przepływu poczujemy jakby odbicie powracającej siły,
odbicie pochodzące od spodu, zew pochodzący od ziemi. To Ona właśnie dziękuje nam za nasza harmonie i dar, który dzięki nam otrzymała.
„Mając, obdarzaj” mówi prastare prawo.
Skupmy swoja uwagę na naszych najbliższych, postarajmy się przesłać im cząstkę tego,
co otrzymaliśmy.
Będąc na tej fali, prześlijmy tą energie dalej na znajomych, przyjaciół i tym,
co nas skrzywdzili.
Poprzez wybaczenie uwalniamy i wybielamy negatywną energię, która gdzieś jeszcze zalega w pokładach pamięci. Sam proces wybaczenia winien być podparty zapomnieniem
o całym zajściu. Wybaczamy tak, jak wybacza się dziecku, że przez nieuwagę zbiło szklankę. Przecież to tylko szklanka. Oto nastąpiło oczyszczenie i wzbogacenie energetyczne oraz wewnętrzna synchronizacja nas z całą otaczającą przyrodą.
Niektóre dźwięki zaskoczą swą barwą i donośnością, inne dopiero teraz zostaną zauważone, to samo dotyczy jaskrawości barw światła i odcieni.
Teraz poprzez wewnętrzny dialog porozmawiamy z drzewem.
Opowiadamy mu o sobie tak, jak byśmy rozmawiali z przyjacielem.
Mówimy mu o swoich radościach, kłopotach, planach na przyszłość,
wątpliwościach i nadziejach.
Pozwalamy, by drzewo poznało nasze najskryciej ukrywane tajemnice.
W tym stanie przebywamy jak długo zechcemy. Czasami wydaje się, że trwa ono nieprawdopodobnie długo lub odwrotnie, bardzo krótko.
Po wyjściu z tego stanu zadziwimy się przemijającym czasem.
Jednak zanim to nastąpi pamiętać musimy o tym, by bardzo powoli z niego wychodzić.
W tym celu powolutku wchłaniamy liście i gałązki, chowany z powrotem korzenie
do swoich nóg.
Teraz dopiero otwieramy oczy.
Świat stał się inny, cieplejszy, jaśniejszy,
radośniejszy a nas przepełnia ogromne ciepło z odrobiną nostalgicznego zmyślenia.
Kończąc spotkanie zapalamy stojącą na południu świecę, jemy odrobinę chleba,
który ze sobą zabraliśmy, popijając woda z miseczki położonej u stóp pnia.
Rozglądamy się dookoła i poleciłbym zrobić notatki z tego, co widzieliśmy,
co się nam przydarzyło w tym pięknym dniu.
Na zakończenie podziękujmy drzewu za okazana przyjaźń, zaufanie i rozmowę.
Po zakończeniu spotkania zostawmy mu odrobinę tytoniu w załomach kory.
Dziękujemy żywiołom za wsparcie i opiekę. Zbieramy kamienie pozostawione poprzednio, gasimy świecę nie zdmuchując jej (zdmuchnięcie świeccy w tym świecie oznacza brak poszanowania dla żywiołu ognia),
pod pniem pozostawiamy chleb i rozlewamy pozostała wodę.
To uczta dla leśnych braci.
Spokojnym spacerem, delektując się nowymi doznaniami i nową przyjaźnią
wracamy do domu.
Musimy pamiętać, że cokolwiek by się nie działo, zawsze będziemy mogli liczyć na wsparcie ze strony leśnego brata. Będziemy do niego wracali ciałem i myślą w chwilach radosci i zwatpienia. Tylko nie usprawiedliwiajmy się, że nie mamy na to czasu.
Przyjaźń należy pielęgnować, nie zapominajmy o niej.