Chochlik Drukarski

Chochlik Drukarski

Ilustrację wykonał

© Tomasz Karelus

1997-1998

 

Jeśli w drukowanym tekście zauważycie poprzestawiane litery, możecie mieć pewność,

że winne są Chochliki Drukarskie.

Jeden z nich, przyłapany na gorącym uczynku, dał się namówić na rozmowę.

– Czy całe Twoje plemię wygląda jak miniaturka kominiarza?

– Nie kominiarza, tylko drukarza, ty niedouczony pismaku!

– Przepraszam…

– Trzeba być ślepym by nie zauważyć, że nosimy długie fartuchy, śliczne czarne bereciki, przekrzywione zawadiadzko na bakier, no i oczywiście ZARĘKAWNIKI.

– Mówiąc o tej części swojego ubioru patrzyłeś na nią z pewną dumą, jak błyszczą grafitowym blaskiem.

– To nagroda za terminowanie w drukarni.

Po wielu latach każdy z nas otrzymuje takie od Starszyzny zamiast dyplomu.

– To macie swoją szkołę?

– Coś w tym rodzaju. Uczymy się od swoich mistrzów, każdy w swoim cechu.

– To znaczy?

– Jesteśmy wysoko wyspecjalizowani. Każdy z naszej drużyny zajmuje się czymś innym.

Czyścimy czcionki, układamy je, sortujemy, liczymy kartki w stosach,

a najbardziej wtajemniczeni nawet naprawiają maszyny drukarskie.

 

– Cos mi się zdaje że opowiadasz mi jakąś bajkę.

– Skądże znowu. To największa prawdziwość. Gdy mamy wolny czas, możemy sobie poczytać,

a największą radość sprawia nam ślizganie się po podajnikach papieru.

To wcale nie jest proste, tyle pracować i nie być zauważonym przez ludzi.

– Ja jednak Cię zaskoczyłem.

– To wszystko przez moją ciekawość. Gdybym nie zagapił się na klawiaturę,

na pewno nie zaplątałbym się w przewód od myszy.

– Widzę, że znasz się trochę na komputerach.

– Trzeba iść z duchem czasów. Mam kolegę, który tak upodobnił się do Wiruska Komputrzastego,

że są nie do odróżnienia. Ten to się naczyta…

– Wiesz, zawsze zostawię Ci jakąś książkę na biurku do poczytania,

a Ty zostaw mój komputer w spokoju.

– No dobrze, obiecuję, ale musisz jeszcze dorzucić trochę chleba, ciastko, atrament i bibułę…