RAJKEPAEI

 
 
 
Baba Jaga zakomunikowała wszem i wobec ,że zamierza wybrać się na jakiś czas do swojej bardzo dobrej przyjaciółki,
której dawno już nie widziała, za którą się stęskniła i która miała ciekawą historię do opowiedzenia, którą Jaga chciałaby
poznać.
 
-Czy to daleko? – mruknął zmęczony ostatnimi czasy domek na kurzej łapce.
 
 -Nie. Przeciwnie, Bardzo blisko. Moja przyjaciółka, tak jak ja, ma jedno ze swoich miejsc w świecie ludzi.
 
 Domek rozpromienił się słysząc te słowa – Świetnie, pani – powiedział już raźniej – świat ludzki jest taki malutki.
Bo…-tu stropił się nieco – mam nadzieję, że mówiłaś, pani, o materialnym świecie ludzkim a nie na przykład o świecie
ludzkiego serca, albo świecie ludzkiej głupoty czy też innym duchowym świecie ludzkim, bo te bywają ogromne…
 
 – Nie martw się – uśmiechnęła Baba Jaga – miałam na myśli Ziemię i jej materialny wymiar – dotrzemy tam w parę chwil.
 
 Faktycznie znaleźli się tam parę chwil później. Wzruszające było spotkanie dwóch przyjaciółek, na tyle wzruszające,
że nawet domek uśmiechnął się pod nosem, którego nie miał, ale przecież mógłby mieć, więc można było tak powiedzieć,
zwłaszcza, że byli teraz na Ziemi. Zatrzymali się u podnóża wielkiej Góry, z której unosił się nie wiedzieć czemu dym.
 Teren był to zamglony, Góra idealnie proporcjonalna, pokryta śniegami, wysoka i piękna. Przyjaciółka wiedźmy  była do niej
podobna nieco, z tym,że fryzura  jej przypominała włosy trolla, skóra miała żółtawy odcień wschodzącego słońca,
a oczy były skośne, czarne i patrząc w nie widać było rozpierającą całą postać energię, przeczącą wiekowi. Domek pomyślał
jednak, że niechybnie jak jego pani, jej przyjaciółka prawdopodobnie nie ma wieku, będąc starą jak świat i młodą jak wiosna
zarazem.
 
 Gospodyni zaprosiła ich do swojego domu, który był właściwie wszędzie dookoła Góry, na jej wierzchołku i w niej zarazem,
więc działać tu musiały jakieś potężne czary. Obie przyjaciółki usiadły naprzeciwko siebie przy okrągłym stole,
chociaż żadnego stołu tak naprawdę nie było i popijały coraz to szybciej i w większych ilościach, czerwone wino.
Po paru godzinach głosy ich stały się mocniejsze i o parę tonów głośniejsze i coraz częściej zamiast słów dobiegał z ich ust
przeciągły chichot, którego domek na kurzej łapce nie lubił zbytnio u swojej pani i dowiedział się właśnie,
że nie lubi go też u jej przyjaciółki. Śmiały się tak szaleńczo długi czas, trzymając się za brzuchy i wycierając łzy z kącików
oczu, same nie wiedząc już, co je rozśmieszyło; przynajmniej wszyscy dookoła stracili już rachubę. Trwało to czas
jakiś, po czym przyjaciółka Jagi powiedziała:
 
-Mam już dosyć bycia pijaną. A ty, moja droga?
 
 -Odczaruj to jeśli chcesz – zgodziła się wiedźma – Mam z tobą do pomówienia na pewien temat
 
-Momencik – skośnookiej czarownicy odbiło się i zachichotała znów. Rzuciła jakieś zaklęcie i mgła zniknęła z jej oczu.
– Teraz możemy mówić na spokojnie.
 
 -Na trzeźwo, chciałaś powiedzieć – sprostowała Jaga – Chciałam żebyś opowiedziała mi pewną historię.
Ostatnio kolekcjonuję je i choć kolekcja jest jeszcze mała, wszystkie zaczynają układać mi się w niezwykłą całość.
 
 – W twoich ustach określenie „niezwykłą” ma wielkie znaczenie, co bowiem może być niezwykłe dla Baby Jagi?
Coś doprawdy…niezwykłego. A jaka to opowieść, moja droga? Znam ich wiele. Ta Góra zna ich mnóstwo,
tyle się pod jej stopami wydarzyło od zarania dziejów.
 
 -Była kiedyś taka dziewczynka…-powiedziała z namysłem czarownica – Przyszła terminować u ciebie…
-Było ich wiele…
 
-Tak ale ta negocjowała z Orlögiem. Pamiętasz ją?
 -Jak bym mogła ją zapomnieć, Jago! Oczywiście, że ją pamiętam. I tę właśnie historię chcesz usłyszeć? – upewniła się.
 -Ta właśnie historia mnie interesuje.
 
 
RAJKEPAEI
 
W pewnym miejscu na Ziemi wyrastała z Podziemi wielka Góra, która sięgała Niebios. Była to Góra Ognia. U jej podnóża
było wiele osad ludzkich, wiosek rolniczych, bowiem ziemia była tam urodzajna. We wszystkich wioskach i dookoła
samej Góry rosło mnóstwo drzew kwitnących wiśni i śliw. Ludzie żyjący pod cieniem Góry byli ludźmi wesołymi ,
nie przejmującymi się byle czym, śmiejącymi się z siebie w obliczu problemów raczej niż użalającymi się nad ciężkim losem.
Lubili zabawę, śmiech i mocne trunki ale praca nie była dla nich ciężkim obowiązkiem, wykonywali ją najlepiej jak potrafili.
Byli bardzo towarzyscy i wszyscy stanowili jedną wspólnotę, gdzie każdy mógł liczyć na pozostałych. Dzieci wychowywane
były przez wszystkie kobiety, tak, że każde miało co najmniej z 30 ciotek, babć czy mamek, zależnie od wieku. Mężczyźni
byli czułymi partnerami, pozbawionymi ślepej dumy i agresji, przepełnionymi poczuciem humoru. Kobiety były pełne
życzliwości, pozbawione zazdrości i przemądrzałości. Ludzie Góry żyli wesoło i w radości, mieli bowiem swój pełen cudów
świat podgórza, gdzie magia była realnością a realność magią. Nikt tam nie był zaskoczony spotykając nocą pod wiśniami 
jakąś zjawę czy ducha. Nikt nie bał się bóstw spacerujących po Górze, bóstw życzliwych i niegroźnych. Mgła była zasłoną
pomiędzy światmi, którą nie każdy mógł przekroczyć, szaman jedynie i to nie zawsze, ponieważ ludzie Góry przekonani byli
o tym, że ich najwyższe bóstwo ceni sobie swoją prywatność i że nie wolno mu przeszkadzać. Wyjątki były rzadkie.
Bóstwem najwyższym tych radosnych ludzi była Yamahaha, co w ich języku znaczyło Matka Góry. Była uosobieniem
sprawiedliwości i prawdomówności, była całą sobą cyklem natury, zmieniając swą twarz tak jak zmieniały się pory roku.
Przede wszystkim zaś była panią Poezji i Magii, Dobrych Czarów. Wszystko, co otaczało Górę było bowiem piękne i pełne
czarów, urzekało serca ludzkie swoją tajemniczością i poetycznością. Tacy też w głębi swego serca byli ludzie Góry-pełni
romantyzmu, ciepła i mowy wierszy.
 
 W jednej z wiosek mieszkała mała dziewczynka- uśmiechnięta prawie całą dobę.
Miała czarne włosy związane w dwa kucyki, czarne jak węgiel , skośne oczy i rumiane policzki z dołeczkami,
 a kiedy zaczynała się śmiać, śmieli się wszyscy dookoła. Dziewczynka miała na imię Rajkepaei. Odkąd zaczęła mówić
pierwsze zdania , mówiła wierszami, niezrozumiałą poezją, zachwycając się wszystkim dookoła, całym pięknem świata
 i mądrością i wrażliwością swojego ludu.
 
Lubiła ludzi ale tym różniła się od pozostałych mieszkańców wioski, że dużo czasu lubiła spędzać sama. Rajkepaei
lubiła długie wędrówki dookoła góry, ścieżkami wydeptanymi przez przodków albo przez spacerujące w zachwycającym
pięknie górskiej przyrody bóstwa. Podczas tych wędrówek kierował nią instynkt, który sprawiał, że mimo zawiłości 
i wielości ścieżek , dziewczynka zawsze wybierała tą właściwą i nigdy nie zgubiła się. Szaman wioski często ostrzegał
ją by nie przyszło jej w żadnym wypadku do głowy aby przekroczyć granicę światów bez uzgodnienia tego ze swoim ludem.
 Jedna ze ścieżek prowadzących na szczyt Góry była bowiem ścieżką tajemniczą, która na pewnym swoim odcinku pod mgłą
chowała przejście do Innego Świata. Nazywano tę ścieżkę Drogą Góry. Rajkepaei nieraz już dochodziła do zamglonego
miejsca, cofała się jednak schodząc w dół i wracając do domu. Słyszała jednak głos, który wołał ją po imieniu i wiedziała,
że bliska jej sercu wioska i bliscy ludzie nie są jednak tak bliscy jak Góra.
 
I ludzie też o tym wiedzieli. Obserwowali jak z samego ranka dziewczynka wyrusza na kolejną wędrówkę  i że wszystko
jedno jaką drogę obierze na starcie i tak powróci główną ścieżką prowadzącą na szczyt, Drogą Góry, ze smutną miną
a smutek będzie brał się z tąd ,że chciała ale nie przekroczyła granicy mgły.
 
Mieszkańcy podgórza  dokładnie wiedzieli, co o tym myśleć. Wiedzieli, że raz na jakiś czas rodzi się takie dziecko,
które ma skłonność do włóczęgi, które znika na całe dnie i wraca do wioski wieczorem, choć widać, że pozostawiło
duszę na skałach Góry.
Rodziły się takie dzieci. Mówiono o nich ,że są to „Dzieci negocjujące z losem” albo też Dzieci Yamyhahy. 
Prędzej czy później bowiem znikały ostatecznie i wierzono, że spotykają one samą Yamęhahę i że ona bierze je do terminu.
Kiedy powracają mogą nauczać same. Stają się przewodnikami swojego ludu.
 
 Rajkepaei była takim właśnie dzieckiem i im starsza była i im dłuższe stawały się jej wędrówki, tym mniej miano co do tego
wątpliwości. Wiedziano,że trzeba ją puścić na spotkanie z mgłą Góry, że nie wolno zabijać w niej tego daru, że nie wolno
dyskutować z przeznaczeniem, zatrzymując ją, wówczas bowiem serce dziewczynki pęknie, jej lud pogrąży się w smutku,
Yamahaha wpadnie w złość i Góra wybuchnie Ogniem, który zniszczy ich świat.
 
 Rajkepaei sama również wiedziała, że nie może już dłużej pozostawać w wiosce. Coraz trudniej było jej cofać się przed
mgłą i zawracać. Czuła,że nie wolno nigdy zawracać, nie wolno łamać cyklu, który jest zawsze rozwojem, parciem naprzód
,ku niepoznanemu, aby stało sie jeszcze niepoznanym. Wiedziała, czuła, że droga , każda droga, także ta prowadząca
 na szczyt Góry, musi prowadzić wciąż dalej, wyżej, coraz bardziej w głąb. Droga musi nieść w nieznane aby stało
sie poznanym. I jakakolwiek wątpliwość, co do słuszności objętego szlaku, sprawia, że  zostajemy cofnięci,
przez co zatrzymani ,po to, by na nowo przerabiać lekcję. Droga na szczyt Góry była dla Rajkepaei nauczycielką,
 rozwojem i za każdym razem kiedy musiała zawrócić, czuła, że cierpi, że sprawia zawód i sobie i siłom drzemiącym
na szczycie. Za każdym razem, kiedy musiała zawrócić, czuła, że sprawia przykrość Przeznaczeniu.
Czuła też, że przykrość ta może zamienić się w gniew, a wówczas stanie sie coś strasznego i dla niej i dla jej ludu
 i dla wszystkich Podgórzan.
 Miała sny ,w których przekraczała mgłę ale nigdy nie mogła dostrzec ,co się za nią kryje. Widziała tylko jakieś olbrzymie kły
 w wielkiej paszczy, których wcale się nie bała, widziała wielkie koło, którym ktoś kręcił, widziała Yamęhahę z jej surową
miną i sześciany-kostki do gry, którymi rzucała. Tęskniła za tym światem, za mgłą, nie bała się go i miała nadzieję,
że jej bliscy też nie będą się bali.
 
 – Tak to jest jak człowiek zignoruje pewne znaki a potem jest zaskoczony – powiedziała jej matka i choć miała łzy w oczach
uśmiechała się z wieczną wesołością, charakterystyczną dla swojego ludu – Kiedy się urodziłaś ludzie mówili, że nad
szczytem góry latał smok. Nikt tu wcześniej w okolicach smoka nie widział, więc nie wiem co ten tu robił. Chociaż szaman
mówił, że nie zaskakuje go to i żeby nie liczyć na rychły powrót smoka. Może to był właśnie ten znak od Góry, że będziesz
Dzieckiem Yamyhahy, który przeoczyłam?
 
 -Nie wiem, mamo, ale po co teraz nad tym myśleć – uśmiechnęła się dziewczynka-
Nie mogę doczekać się , kiedy w końcu pójdę na szczyt Drogą Góry. A ty nie powinnaś się bać, bo wiesz, że każde ziarnko
twojego strachu będzie tam na Drodze wielką skałą do pokonania przeze mnie. Jeśli nie chcesz sprawić mi takiej trudności
nie możesz się bać.
 
 -Nasz lud – powiedziała matka dostojnie – nie ma w sobie strachu. Żyjemy pod Górą, w jej cieniu, skazani na jej łaskę
i strach w naszych żyłach zamienił się w nadzieję. Nie będę kładła żadnych skał na twojej drodze, obiecuję ci córeczko.
 
 Nadszedł w końcu dzień Wielkiej Wędrówki i Rajkepaei staneła na szlaku. Słońce właśnie szykowało się by wstać.
Na pierwsze metry szlaku wprowadził ją szaman.
 
 -Rajkepaei – powiedział z uśmiechem – oby błogosławieństwo Yamyhahy było z tobą w czasie wędrówki Drogą Góry.
Kiedy dojdziesz do mgielnej zasłony, pamiętaj, że jest ona przejściem do świata, który dla ciebie jest tak samo ważny
i tak samo twój jak wioska w której sie urodziłaś. Będzie tam…pięknie.
 
 -Skąd wiesz?
 
– Wiem, bo byłem tam kiedyś, dlatego teraz jestem przewodnikiem mojego ludu- powiedział stary człowiek.
 
 -A co się stanie, kiedy ja wrócę? – uśmiech zgasł w oczach dziewczynki.
 
 -Kiedy ty wrócisz na podgórze, ja znów udam się na Szczyt Góry. Ale wówczas już nie powrócę. Pozostanę tam na zawsze ,
 czasami jednak w jednej ze zjaw spacerującej przez ścieżki Góry i podgórza, ktoś rozpozna moją osobę, hihi haha ha-
zaśmiał się
 
Przytulili się do siebie mocno, mała dziewczynka i stary człowiek, złączeni doświadczeniem i przeznaczeniem i Rajkepaei
wyruszyła pod Górę.
 
 
DROGA
 
Z odwagą w sercu, śpiewając sobie wesołą pieśń, Rajkepaei rozpoczęła wspinaczkę.
Tyle razy już szła tą drogą, tyle razy mijała ten szlak, dziś jednak miała pójść o wiele dalej. Nie wiedziała czego spodziewać
się po drugiej stronie mgły, poza tym, że miało tam być, jak mówił szaman, pieknie i że czuła podświadomie, że spotka tam
Yamęhahę. Yamahaha miała nauczyć ją…czego? Dziewczynka nie wiedziała. Ale nie miało to znaczenia, skoro zaraz mogła
się dowiedzieć. Miała tylko nadzieję,że Matka Góry będzie sympatyczna i że nie będzie trudna nauka u niej.
Liczyła na łagodność i wyrozumiałość, zdając sobie sprawę ze swojej niewiedzy i czując jednocześnie silną chęć poznania
tajemnic bóstwa Góry.
 
 Wspinaczka miała zawsze swój rytm i to w wędrówkach podobało się Rajkepaei najbardziej. U podnóża rytm był jeszcze
powolny ale już wyraźny. Wszystko tętniło życiem-drzewa stojące na straży , trawy porastające podgórze i były to powolne
pieśni. Rytm ich był jednak miarowy, idealny, swobodny. Im wyżej dziewczynka się wspinała, tym rytm stawał się szybszy.
Przed samym szczytem musiał być doprawdy oszalały, ale tego mogła się jedynie domyślać.Tego poranka słyszała niemal
wystukiwany na bębnie rytm w takt jej kroków, rytm dostosowujący się z jednej strony do rytmu Góry i wszelkiego życia
jakie ją porastało, z drugiej strony do bicia jej serca a z trzeciej  do stukania jej stóp o ziemię w trakcie wspinaczki. I wtedy
poczuła całą  sobą ,że każda wędrówka ma swój własny rytm i że jest on zawsze rytmem naszego serca, ponieważ idąc
gdziekolwiek i jakąkolwiek drogą, ucząc się, zawsze podążamy tak naprawdę w głąb nas samych. Taka jest istota każdej
podróży. Kroki stawiane są w naszym sercu, choć do rytmu wybijanego przez nasze stopy. Każda podróż, Droga niesie
w sobie rozwój i naukę, ponieważ idąc nią po raz pierwszy napotykamy na niej nowe, nieznane dotąd rzeczy.
Dowiadujemy się. Nauka nie jest w rzeczy samej niczym innym jak drogą, podróżą w nieznane, które przestaje być
nieznanym z każdym odważnym krokiem jaki stawiamy.
 
 Są drogi, myślała Rajkepaei, na które wystarczy wkroczyć raz. Ale bardzo mało jest takich dróg a i te są pewnie
niedoceniane i nie odkryto dotąd ich drugiej twarzy.
 
 Inne drogi są fascynujące i niezwykłe wówczas, kiedy po raz pierwszy się na nie wkroczy. Wówczas człowiek zachwyca
się tym wszystkim, co można na nich znaleźć i przemierza je szybko, stawiając na ilość mijanej po drodze wiedzy.
Są to drogi ,których końca, mety nie można się doczekać. Ale nie są to te ścieżki, które prowadzą do poznania
Wielkiej Prawdy. Ilość wiedzy nie wystarcza. Jednorazowe dojście do mety nie wystarcza. Droga pokonana w ten sposób
z pewnością dostarcza wiedzy, jest to jednak wiedza powierzchowna i nieużyteczna jeśli chodzi o zmienienie
rzeczywistości wokół siebie a nade wszystko zupełnie niewystarczająca by zmienić coś w sobie samym.
 
 Rajkepaei widziała jednak i inne, mądre drogi, które prowadziły w głąb siebie a wiedza zdobyta na ich szlaku miała moc
zmieniania na lepsze rzeczywistości i miała moc zmieniania nas samych, byśmy stawali się ludźmi lepszymi i mądrzejszymi.
Takimi drogami były te, które pokonywało się wiele razy , za każdym razem dostrzegając coś nowego, co wcześniej było
niedostrzegalne. Takie szlaki były szlakami Prawdy i mądrości. Przypominały codzienną wędrówkę Słońca po okręgu.
Słońce wracało wciąż na ten sam tor bo za każdym razem coś na tym torze, w obrazie świata na dole, było inne; za każdym
więc razem był to inny tor. Życie na dole wyglądało dla Słońca inaczej każdego dnia, dlatego każdego dnia było innym,
choć tym samym życiem. Po każdej sekundzie energia, z której wszystko jest zbudowane zmienia się bo mistrz ceremonii
życia – Czas gna wszystko do przodu, ku rozwojowi. Każdy dzień jest więc inny, mimo, że wstaje w tym samym miejscu.
Bo i miejsce to co chwila zmienia się i nie jest już tym samym.
 
 Podróże do naszego wnętrza zawsze powinny być drogami pokonywanymi wielokrotnie. Nikt z nas nie zna bowiem samego siebie do końca, co nie usprawiedliwia go iż może przestać starać się poznać. Powracanie do swego wnętrza, mądra podróż,
jest nakazem tych, którzy znajdują się na szlaku Prawdy. Wchodząc do Królestwa „ja” za każdym razem odkrywamy w sobie
coś nowego, zaskakującego nierzadko, jakąś nowo wykształconą cechę, wspomnienie, sen, słowa zasłyszane i zapamiętane,
wiersze odbijające się w nas echem, pieśni wywołujące zadumę – i wszystko to sprawia, że to ,co było w nas dotąd zostaje przefiltrowane przez nowość.
Nowość zaś zostaje przefiltrowana przez to ,co było w nas dotąd. I człowiek, który powstaje jest wówczas zupełnie innym
człowiekiem.
 
 Za każdym razem kiedy dziewczynka pokonywała Drogę Góry, dostrzegała na niej coś nowego. Drzewo, jakiego wcześniej
nie dostrzegła. Gniazdo z pisklętami płaczącymi cicho. Ślady dzikiego zwierzęcia, które przechadzało się tędy w nocy.
Kwiaty, które wcześniej były zakryte przez cień kamienia, który stoczył się nieco niżej odsłaniając je. Grzyby ,
które wyrosły po deszczu. Stos gałęzi, który ktoś przygotował w nocy albo nad ranem.
Za każdym razem choć jedna nowa rzecz, zauważona pośród wielu znajomo wyglądających.
 
 Za każdym razem kiedy dziewczynka pokonywała Drogę Góry, dostrzegała coś nowego w sobie. Zmianę uczuć względem
jakiejś osoby. Wzrost odwagi na szlaku w miarę tego jak nogi zaczynały iść na pamięć nie myląc kierunku. Wyostrzenie
pamięci o tym co mijała. Dojrzenie do niektórych spraw, zrozumienie świata i zachowań ludzkich. Dostrzeżenie motywów
działania jakiś osób. Dostrzeżenie motywów tego co kierowało nią. Za każdym razem choć jedna nowa rzecz pośród
tego co wcześniej było już poznane.
 
 Nie ma dróg , które prowadzą donikąd. Mogą co najwyżej prowadzić w mrok, zaślepienie albo prosto w ramiona demonów.
Te drogi są zwykle nie trudne do pokonania. Szlak takich ciemnych dróg jest wygodny, zwykle prowadzący w dół,
nigdy zaś pod górę, bo wszystko co mądre, wybiera raczej trudną wspinaczkę, bo dąży do szczytu – szczytu doskonałości,
wiedzy, wtajemniczenia, mając cały czas przed oczyma ideał. Ale drogi prowadzące w ramiona demonów są proste, same
demony są gotowe nieść nas na plecach, byśmy za bardzo się nie zmęczyli. Nie kojarzymy wówczas ,że nasza wiedza jest
wprost proporcjonalna do wielkości naszego zmęczenia. Na prostych ścieżkach nie ma przeszkód, wyzwań, wszystko
zaprojektowane jest tak ,aby ułatwić nam na tyle ,na ile się da, przyjęcie demona do serca. Idziemy takimi drogami ciesząc
się z tego, że życie jest proste, nieskomplikowane, że szlak jest krótki i niewymagający. Idziemy skrótami, omijając
to, co na długiej, ciężkiej drodze umocniłoby serca i wlało w nas wiedzę czerpaną z doświadczenia i refleksji. Odrzucamy
to ,co trudne i długotrwałe, czasochłonne by zadowolić się namiastką, skrótem, by móc powiedzieć sobie, że mamy nad
takim szlakiem pełną kontrolę. Prawda jest zaś taka że to szlak ma kontrolę nad nami i że nie jesteśmy jego wędrowcem ,
tylko więźniem. Wtedy tym, co możemy zrobić, by się poprawić, tym , co jedynie zdążymy jeszcze zrobić- jest powrót do linii
startu- i to i tak jest szczęśliwe zakończenie. Szczęśliwe, ponieważ w większości przypadków, drogi na skróty, drogi
brukowane przez demony ,potrafią tak się poplątać, zagmatwać ,iż z labiryntu takiego nie ma już powrotu.
 
 O tym wszystkim myślała mała Rejkepaei pnąc się mozolnie pod strome zbocze Góry, nucąc cicho dla dodania sobie
animuszu. I w związku ze swoimi przemyśleniami cieszyła się, że Droga Góry jest niełatwa, zdążająca ku górze,
ku szczytowi. Wiedziała, że w jej sercu jest miejsce jedynie na taką wspinaczkę, na taki trudny ale pełen wiedzy,
mądrości i prawdy szlak.
 
Być może dlatego była właśnie Dzieckiem Yamyhahy, Matki Góry. Dzieci takie mają bowiem wiele Gór do zdobycia i wiele
granic do przekroczenia, wiele zasłon do odsłonięcia. Całe ich życie jest podróżą. Podróżą do wewnątrz i podróżą na
zewnątrz-do wielu światów. Muszą wędrować, szukać, gromadzić wiedzę, muszą pomagać innym, taki bowiem jest cel
zdobywania doświadczeń i mądrości. W taki też sposób najlepiej poznają siebie samych. Żyją po to, by dla kogoś innego stać
się kiedyś linią startu i przewodnikiem. Żyją dla swojego ludu. Bo to jest zawsze najlepszy sposób na życie.
 
 Wydaje się, pomyślała dziewczynka, że wszystko, co robimy, myślimy i czujemy to wędrówka. Robiąc to wszystko
wywołujemy poruszenie, ruch w naszych sercach, w naszych myślach, poprzez nasze uczynki. Ten ruch-przemieszczenie,
jest rytmiczną odpowiedzią na to co się dzieje i wszędzie tam gdzie Czas wkracza jako czwarty wymiar opisujący
rzeczywistość obok Przestrzeni ,może być mowa o podróży, o wędrówce. Czas odpowiedzialny jest też w dużej mierze
za cykliczność- umieranie i narodziny, sianie i zbiory, wzrost i zanikanie. A jeśli istnieje czas, by można było
wędrować potrzebna jest też Przestrzeń, na której można stawiać kroki. Taką przestrzenią mogła być Góra, która sięgała
w głąb ziemi, którego to jej oblicza nie widzą ludzie, gdzyż pod ziemią jest schowane. Jest jednak. Góra sięgała też chmur,
i jej szczyt schowany był za nimi, istniał jednak, mimo, że oczy ludzkie go nie widziały. Góra rozciągnięta była od Podziemi
do Niebios a Rajkepaei wspinała się po niej będąc na środku jej masywu.
 
 Cykliczny Czas i zawieszona pomiędzy światami Przestrzeń –oto czego potrzeba było dziewczynce by odbyć swą podróż.
 
 YAMAHAHA
 
I w końcu Rejkepaei dotarła do zasłony mgielnej, którą tak bardzo chciała odsłonić i wiedziała, że tym razem nie musi
się cofnąć, nie musi zawrócić. Tym razem miała swoje własne przyzwolenie i przyzwolenie swojego ludu, ze starym
szamanem na czele, aby odsłonić tajemnicę, aby zagłębić się w sekret Góry. Odważnie weszła w opary mgły, czując
na twarzy ich ciepło i delikatność, jakby wszystkie wiersze świata wplotły się w tę zasłonę i dotknęły jej serca.
Przejście było radością. Idealne w swej dwoistości , w swoim podzieleniu pomiędzy „tu” i „tam”. A to, co było po drugiej
stronie to…dalsza droga pod Górę.  Po prostu. Po drugiej stronie szlak ciągnął się dalej, zwiększając rytm wędrówki w miarę
przybliżania się do szczytu. Świat wyglądał tu zupełnie tak samo jak przed granicą ale Rejkepaei pomyślała, że świat
z jej wioską jest teraz tym ,co może nazwać „tam” A ona , będąc w tym miejscu jest „tu”. Teraz to było jej „tu”
 
 -Śniłam o tobie – powiedziała cicho – śniłam o tym jak będzie tu wszystko wyglądało. Ale nie pamiętałam snów. Teraz wiem,
że będąc zupełnie inne, oba światy potrafią oszczędzić nam zaskoczenia. Ponieważ tamten świat był piękny,
 więc i ten jest piękny, tak jak obiecywał szaman.
 
 Dziewczynka uśmiechnęła się promiennym uśmiechem dziecka i słońce wędrujące swoim szlakiem wyszło zza chmury,
ozłacając wszystko dookoła-zbocze, drzewa i trawy, przydrożne kwiaty, krzewy.
 
-I znów inny świat – powiedziała Rejkepaei – teraz jest zupełnie inny niż przed chwilą.. I za chwilę znów zostanę przeniesiona
do zupełnie innego. To zdarza się co moment a niektórzy, jak ja, czekają na to całe swoje życie, mając zamknięte oczy.
 
 W miarę jak zbocze stawało się coraz bardziej strome, dziewczynka miała coraz więcej problemów w czasie wspinaczki.
Na górze leżały już śniegi ,więc powierzchnia była niebezpiecznie śliska. Zdarzały się obsunięcia gruntu, które spychały ją
w dół i sypały kamieniami z wyższych partii ziemi. Wiatr był mocny i zimny a powietrze zozrzedzone, nie pozwalające
odetchnąć pełną piersią. Zmęczenie dawało się we znaki . Rejkepaei czuła, że bolą ją skostniałe z zimna stopy,
że całe jej ciało pozbawione jest siły, że krew płynie w niej coraz szybciej, tak, jak coraz szybszy stawał się rytm tętniącej
życiem Góry. Ostatnie metry pokonała klęcząc, tak strome było podejście i tak zmęczona była wspinaczką.
 
 Szczyt tonął we mgle , zakrywając uroczy ,zapewne, widok zamiecią śnieżną ,jaka szalała tu na górze. Rejkepaej nie
widziała nic na oczy, wszystko otulone było bielą. Usłyszała pieśń śpiewaną głosem starej kobiety i w miarę jak pieśń
przeciągała się, śnieżyca mijała a z nieba spadały na Górę pojedyńcze , wielkie płatki śniegu.
 
 Góra wyrasta w sercu wędrowca
Jako jedyna droga
We wspomnieniach jest zawsze dumą
W działaniu jest zawsze wyzwaniem
 
Na szczycie ja czekam
Bo Góra jest moim Dzieckiem
A  ja jestem Matką Góry
 
Przyjmę cię
Przygotuję cię
Do dalszej drogi
Tylko przybywając i oddalając się na nowo
Będziesz się uczyć ode mnie
 
W zamknięciu w Czasie
W zamknięciu w Przestrzeni
Bez granic
Stawiając sobie granice
Własne
Uczysz się żyć
 
Pieśń śpiewała Yamahaha. Była starą kobietą o zmierzwionych, splątanych włosach, ubraną jedynie w spódnicę opasającą jej
biodra i sięgającą połowy ud. W dłoni trzymała kostur, którym podpierała się idąc ku Rajkepaei.
 
 -Witaj! Musisz odpocząć – powiedziała tonem bez wyrazu – Jeszcze taka daleka droga przed tobą.
 
 – Jak to ?– wyrwało się niegrzecznie dziewczynce, która powinna być może powiedzieć „dzień dobry”
– Przecież już jestem na szczycie Góry!
 – Owszem. Ale teraz będziesz musiała zejść na dół i wspiąć się tu jeszcze raz.I tak jeszcze parę razy.
Ale dzielność nie pozostaje bez żadnej nagrody. Wędrowiec nie może być męczennikiem, jakiekolwiek bowiem męczennictwo
pozbawione jest dla mnie sensu. Jeśli nauka i praca nie sprawia przyjemności powinno się natychmiast je przerwać.
Czy wspinaczka była dla ciebie przykra?
 
 Rajkepaei zastanowiła się nad tym pytaniem. Owszem była strasznie zmęczona ale nie zniechęcona. Przecież od zawsze
uwielbiała wędrówki. Nie, wspinaczka nie była dla niej przykra. Wyzwania nie były dla niej nigdy nieprzyjemnym
obowiązkiem. Jeśli się ich podejmowała, wypełniała je z gorącym sercem, ciesząc się każdą chwilą i zbierając doświadczenia.
 
 -Nie, wspinaczka nie była dla mnie przykra, nie była przykra mojemu sercu, choć była ciężka, to prawda.
Ale ja nie mam nic przeciwko ciężkim zadaniom.
 
 -Świetnie. Dlaczego więc zareagowałaś przerażeniem ,kiedy wspomniałam o kolejnej wspinaczce?
 
 -Po prostu…nie spodziewałam się tego. Myślałam, że tu już zostanę ,jakiś czas, na szczycie.
 Byłam nastawiona na coś zupełnie innego…
 
 -A czemu to?
 
 Rajkepaei wzruszyła ramionami nie potrafiąc odpowiedzieć – Tak to sobie wyobrażałam…
 
 -Ha! Oto błąd twój. Masz się uczyć, to ucz się między innymi jedną z najlepszych metod-na własnych błędach.
Ale tylko wówczas kiedy cena za ich popełnienie nie jest zbyt wysoka. Spodziewałaś się, jak mówisz…
A czego mogłaś się spodziewać, nie mając prawa mieć żadnego wyobrażenia na temat Góry, swojej nauki i na mój
temat? Oto więc moja lekcja: nie spodziewaj się nigdy niczego , by nie doświadczyć zawodu lub by nie przeliczyć się.
Złota zasada na szlaku brzmi :spodziewaj się najlepszego, ale bądź przygotowana na najgorsze. Co w ogólnym rozrachunku
każe nie przewidywać niczego . Droga zmienia się z chwili na chwilę, Rajkepaei, na mecie w trakcie jej pokonywania
nic cię więc nie czeka, co mogłabyś przewidzieć.
 
 Dziewczynka pokiwała głową uznając słowa staruchy za mądre i prawdziwe. Zastanawiała się, co też powinna teraz zrobić,
czy zejść na dół już w tej chwili czy też Yamahaha ma jeszcze coś do powiedzenia.
 
 -Rajkepaei, usiądź i odpocznij – uspokoiła ją Matka Góry – Tak, jak powiedziałam nie może być tak, że dzielność pozostaje
bez żadnej nagrody. Będziesz wchodziła kilka razy jeszcze na Górę, za każdym razem dostrzegając jej zmienność,
ponieważ jednokrotne wejście na nią nie nauczyłoby cię niczego. Za każdym razem jednak, kiedy zawitasz na szczyt,
będę chciała udzielić ci takiej lekcji.
 
Usiadły naprzeciwko siebie i dziewczynka poczuła, że zaczyna jej się robić ciepło. Matka Góry mówiła:
 
 -Musisz zahartować się w drodze. Nic nie hartuje tak jak droga. Bo jednym z największych błogosławieństw drogi jest to ,
że na niej wciąż się coś dzieje. Nawet jeśli nie spotykają cię niezwykłe przygody to i tak idziesz i obserwujesz przyrodę
dookoła siebie. A obserwacja dostarcza wielkiej mądrości. Kiedy indziej idziesz i  uwaga twoja skierowana jest nie na
zewnątrz, na świat otaczający cię ale do wewnątrz. Wówczas idziesz i myślisz i jak dla mnie to jest to, co buduje mądrość
również. Dwa są kierunki uwagi-na zewnątrz i do wewnątrz, oba słuszne i ważne, jeśli tylko dopasowane do odpowiedniej
chwili i sytuacji. Co do odpoczynku-szczyt jest zawsze odpoczynkiem. Ale wierz mi, wędrowcom nudzi się podczas postoju.
Bo zdobywanie znaczy więcej niż posiadanie.
 
 Yamahaha opowiadała tak dziewczynce o Prawie Wędrowca , o złotych zasadach, jakie należy  znać, żyjąc na szlaku
a Rajkepaej słuchała, odpoczywając od trudów minionej podróży , zbierając siły na następną  wspinaczkę. Zasnęła w końcu
znużona odbytą wspinaczką , siedząc przy wielkim ognisku, jakie zapaliło się od słów Matki Góry i które w miarę
przekazywania przez nią wiedzy dziewczynce rosło do góry i stawało się większe i gorętsze. Sen przyniósł porządek,
układając natłok wielu nowych wiadomości, spienione morze wiedzy, w harmonijną mądrość w sercu dziewczynki.
 
 PAMIĘĆ
 
-Zanim pozwolę ci zejść z mojej Góry, chcę powiedzieć ci coś ważnego.-powiedziała Yamahaha
 
Nic zaskakującego, pomyślała drwiąco Rejkepaei. Czyż nie wszystko ,co mówisz jest ważne i czyż nie wszystko powinnam
zapamiętać?
 
 Yamahaha zmierzyła ją spojrzeniem od stóp do głów z wyrazem twarzy na wpół urażonym, na wpół zaś rozbawionym
 
-Czemu wszystkie Dzieci Góry muszą być tak harde i z lekka bezczelne?-spytała, rzucając pytanie gdzieś w przestrzeń ,
od której nie oczekiwała żadnej odpowiedzi – Słuchaj uważnie Rajkepaei. Wielokrotnie, kiedy włóczyłaś się po ścieżkach
Góry, słyszałam cię śpiewającą. Nuciłaś, lub śpiewałaś wiersze. Często zatrzymywałaś się by narysować coś, co cię
zachwyciło, co ci się spodobało. Rób tak zawsze. Pamięć ludzka jest najpiękniejsza, kiedy utrwalamy ją, kiedy wystawiamy
jej pomnik. Czy nie jest nim każde zainspirowane życiem-wędrówką, dzieło? Czy nie po to, by pamiętać, by uwiecznić
i by cieszyć się zapisem piękna, poeta kreśli krwią swój wiersz, używając atramentu? Czy nie dla takiego zapisu rzeźbiarz
wyczarowuje kształt pod pamiętającymi palcami?. Czy nie dla nauki i by zapamiętać wiedzę ludzie tworzą swoje dzieła?
Czy pieśniarz śpiewa pieśń o niczym? Śpiewa ją przecież po to, by nakreślić w swojej duszy to , co czuje.
 
 Poezja tego świata ukryta jest we wszystkim. Każda Droga jest nią naznaczona, przepełniona. Odnajdziesz ją na wszystkich
szlakach wszystkich światów. Są to słowa zaczarowane a sens czaru dla Drogi jest taki, że zaklęcie uwiecznia doświadczenie
i wiedzę i wszystkie uczucia, jakie zrodziły się w nas w trakcie wędrówki.
 
 Śpiewaj o tym co mijasz. Rysuj to, co widzisz. Opowiadaj opowieści o tym, co czujesz. Pisz o tym, czego doświadczyłaś.
Zapisuj. Utrwalaj Drogę. Poezja jest mapą Drogi, mapą ,dzięki której nie zapomnisz jej, nie zgubisz się nigdy, dzięki której
będziesz potrafiła powrócić do tego miejsca ,o którym mogłabyś zapomnieć ,a które było ważne.
 
Opowiem ci opowieść w opowieści. Pewna dziewczyna, Ziemianka ze Świata Jawy doznała kiedyś wielkiego szczęścia
spotykając na odcinku swej Drogi mężczyznę. Jej dusza wyśpiewała wówczas wiersz, wiersz który opowiadał o tym ,
jak miłość dla niej wygląda, czym dla niej jest. Wiersz utrwalił ideał, do którego mogła potem dążyć.
Jej życie potoczyło się dalej, drogi odbiegły od tamtego szlaku i nie była szczęśliwa ,bo nie wiedziała już, zapomniała,
czym jest dla niej szczęście. Minęły lata. Pewnego dnia odnalazła kartkę z wierszem, który napisała w tamtym minionym
szczęściu. Odnalazła wówczas w tym wierszu mapę do owego szczęścia. Wiedziała, przypomniała sobie, czym ono jest
i przypomniała sobie wówczas jak do niego dojść.
 
 Pamiętaj o poezji każdej Drogi, Rajkepaei. Utrwalaj nią Pamięć. Utrwalaj wszystko to ,co uznasz za warte pamięci.
Pisz, śpiewaj, maluj – rób co chcesz, ale rób to językiem poezji, bo tylko on zawsze, nawet po latach, jest kodem,
który potrafimy rozszyfrować od razu, bez zastanowienia.
 
 
CYKLE
 
Łącznie Rajkepaei wspięła się na Górę cztery razy, widząc ubraną ją w cztery różne szaty, pory roku. Ta sama droga
a jednak jakże różna na swoich etapach , jak różna w swojej zmienności. Pory roku były dla dziewczynki symbolami wieku,
 jaki może mieć człowiek i tego jak wówczas postrzega świat. Spojrzenie na wszystko zmieniało się wraz z wiekiem.
Spojrzenie na wszystko zmieniało się wraz z porami roku. Zmieniało się wraz z humorem  i nastrojem dziewczynki.
Zmieniało się wraz z jej umiejętnością wspinania się na szczyt. Wiedziała, że każdy koniec jest początkiem czegoś nowego
i że to nowe stanie się znajome , potem poznane, potem nie zaskakujące a na końcu stare.
 
 Góra miała swoje humory, swoje żale i swoje radości. Czas nie biegł na niej jednostajnie, biegł bardziej na zasadzie
zrywów, dyktowanych przez serce i hart ducha. Utrzymywał rytm, cykliczny i być może z cykli wyrastający rytm.
Ale potrafił przyspieszać albo zwalniać i pewne było, że jego stałość i jednostajność są jedynie iluzją ,
czarem rzuconym na Ziemi przez ludzkość jej samej.
 
 Góra miała swoje jasne i ciemne strony, swój Podziemny Świat wypełniony skałami i ogniem i swój Świat W Chmurach,
pełen wydobywającego się z jej brzucha dymu. Przestrzeń jaka była dla stóp Rajkepaei  zmienna, kurczyła się lub rozciągała
zależnie od fazy cyklu jakiemu była poddana. Przestrzeń mogła być pełna ostrych, raniących stopy kamieni ale pokazywała 
również życzliwą twarz, kiedy stopy dotykały miękkiej trawy wiosną i latem.
 
Kiedy wiosną Rajkepaei powróciła w deszczu na szczyt, Yamahaha powitała ją słowami:
 
 – Wiosna jest dwulicowa ale Droga nigdy nie próbuje przechytrzyć nas swoją dwoistością. Być może Droga,
podróż -jest jedna. Od nas jednak zależy jaki będzie to szlak. Czy długi, trudny ale pełen wzbogacających doświadczeń
czy krótki, łatwy do przebycia,  będący drogą na skróty lub lichą ścieżynką, prowadzącą donikąd. Droga jest jedna ale ludzie
inaczej ją przebywają. Droga jest jedna ale ma zawsze kierunek-naprzód. Jest cykliczna, fazowa i zmieniająca się ,
tak jak zmieniamy się my i tak jak zamienia się świat wokół nas.
 
 Dziewczynka uznała słuszność tych słów i wyruszyła w kolejną wędrówkę. Lasy zazieleniły się jeszcze bardziej, nastało lato
i upał dawał się we znaki. Ciężko było wspinać się mozolnie do góry , podczas gdy żar lał się z nieba na ziemię i brakowało
wody, która powysychała w wielu strumykach. Ale był to nieodłączny element cyklu, czas trudny ale konieczny.
 
 -Gdyby niektóre odcinki drogi nie były szczególnie ciężkie  -powiedziała Yamahaha na powitanie, kiedy letnia wędrówka
w końcu dobiegła końca – nie czułabyś przyjemnego chłodu, który następuje po upale. Zawsze wybieraj najpierw drogę pod
górę, zawsze wybieraj jako pierwszy do pokonania ten odcinek drogi, który jest najtrudniejszy. Na początku masz bowiem
najwięcej sił i zapału do wykonania zadania, do pracy. Masz więc dużą szansę na uporanie się z problemami. Nigdy zaś
nie zostawiaj najtrudniejszego odcinka drogi na koniec, wówczas bowiem jesteś już zmęczona i często zniechęcona
i nie ma szans na poradzenie sobie z problemem.
 
 Kiedy dziewczynka powróciła jesienią Matka Góry taką oto miała dla niej radę:
 
 -Niektórzy też całą swoją siłę wydatkują na szybki bieg przez pierwsze etapy Drogi. Bieg jest wyczerpujący i męczy ich tak,
że w końcu stają, nie mając siły iść dalej. Gdyby nie biegli a szli równym tempem od początku do końca, uporaliby
się z całym szlakiem, jaki mieli pokonać. Pochopność jest wrogiem wędrowca, podobnie jak brak rozsądku i brawura.
Powiem ci jeszcze, że Droga może być w tobie zapisem twojego życia. Tak, jak Góra ma swój świat podziemny i podniebny,
tak człowiek ma swoją Przeszłość, Teraźniejszość i Przyszłość. Spoglądanie w każdą z tych stron, ale w odpowiednim czasie
i celu, jest również pouczającą podróżą, nie zapominaj o tym.
Patrz do Góry. Patrz w Dół. I patrz Przed Siebie.
 
 Zima pełna była niebezpieczeństw na drodze-zimna, głodu, lawin, dzikich zwierząt. Rajkepaei wróciła więc wystraszona,
choć cała i zdrowa. Usłyszała wówczas:
 
 -Nie bój się nigdy tego, co spotkać cię może na szlaku, nie obawiaj się niebezpieczeństw , ponieważ co ma cię spotkać to
i tak cię nie ominie. Dodatkowo te właśnie niebezpieczeństwa i trudne sytuacje są tymi, które uczą cię najwięcej, które
wydobywają z ciebie to, co najlepsze. Właśnie w takich trudnych sytuacjach człowiek pokazuje swą prawdziwą twarz.
Pamiętaj jednak o odwadze  zawsze, jest ona bowiem dla wszystkich włóczykijów równie ważna na szlaku jak para
solidnych, porządnych butów.
 
 Za każdym razem kiedy wędrowniczka powracała ze szlaku, czekał na nią ciepły dom Matki Góry, pełen rad, spokoju, ciszy,
będący schronieniem przed zmęczeniem i przed zimnem panującym na wierzchołku. Było tu ciepło i bezpiecznie. Mimo tego
jednak, Rajkepaei coraz krótsze robiła sobie postoje, coś bowiem nakazywało jej jak najszybciej powrócić na szlak.
Jak powiedziała Yamahaha, wędrowcom nudzi się w czasie postoju. Pewnej nocy dziewczynka takie oto pytanie miała
do staruchy:
 
 -Powiedziałaś, Yamahaho, że to, co ma mnie spotkać i tak mnie nie ominie. Czy znaczy to, że nie mam wpływu na mój
własny los? Czy nie mam wpływu na to, co się dzieje w moim życiu, na to ,co się dzieje na szlaku, kiedy idę?
 
 -Oczywiście, ze masz na to wpływ. Jest jednakże Przeznaczenie, z którym każdy musi, chce czy nie, się liczyć .
Poznam cię z tym, kto drzemie w środku Góry, chcesz?
 
 -Chcę. A kto to jest?
 
 -Jest to smok imieniem Orlög, który odkąd przyszłaś na świat ,wciąż gra z tobą w kości. Chcesz zobaczyć tę grę z bliska?
 
 -Gra ze mną?- spytała z niedowierzaniem dziewczynka
 
-Tak, gra z tobą w kości od dnia twych narodzin aż po twoja śmierć i mieszka we wnętrzu Góry.- uśmiechnęła się Yamahaha.
 
 
ORLÖG
 
Smok był piękny i mądry , jak wszystkie smoki tego świata. Był biały o zielonej grzywie, ostrych kłach, spomiędzy których
lał się cudowny i gęsty ogień. Miał kojące duszę spojrzenie życzliwych oczu i głęboki głos odzywający się gdzieś w brzuchu
człowieka a nie tylko w jego uszach. Uśmiech smoka był tajemniczy i odległy jak kosmos, będąc zarazem blisko tej części
człowieka, która potrafi wyczarować sobie wszystko, czego pragnie.
 
 Rajkepaei widziała i smoka i samą siebie stojącą naprzeciwko niego wewnątrz góry w ognistej komnacie ,wypełnionej
płynną lawą. Yamahaha powiedziała do niej:
 
 -Znasz Orlöga od pierwszej chwili swojego życia. Twoja dusza go zna. Ustalasz swój los grając z nim w kości.
 
 -To niesprawiedliwe! Nie mogę w to uwierzyć. Jak to może być, że życie moje zależy od czystego przypadku?
 
 -A czy nie uważasz, że czysty, czyściusieńki przypadek nie jest już przypadkiem a ….
Przeznaczeniem?
 
 -Trudno mi pojąć coś takiego…-rozczarowanie zabrzmiało w głosie Rajkepaei
 
-Nie ma w tym niesprawiedliwości – powiedziała łagodnie Matka Góry – proces ten trwa cały czas.
Czy wolałabyś Przeznaczenie, które jest z góry narzucone, zapisane przed twoim przyjściem na świat?
Jak nakaz?
A może wolałabyś, żeby nie było go w ogóle i żeby wszystko co się dzieje zależało tylko od nas samych?
Czy nie czułabyś się wtedy samotnie, pozbawiona głębszego sensu dziejących się rzeczy?
 
 -Oba wyjścia są krzywdzące. Ale jak gra w kości może być tym, co wymyślono najlepszego?
 
 -Popatrz więc, Rajkepaei i naucz się czegoś patrząc na taką grę.
 
 Dziewczynka obserwowała samą siebie i smoka jak mierzą się spojrzeniem dwóch przeciwników,
wyczuwała jednak pomiędzy nimi sympatię i  życzliwość. To nie był pojedynek wrogów. Smok nie był jej wrogiem,
przeciwnie, zauważyła, że chce być jej sojusznikiem i ,że nie leży w jego zamiarze wygranie z nią po to ,by ją zranić,
coś jej odebrać czy też postanowić na swoim. Przeciwnie, czasami jego wygrana sprawiała że los dziewczynki odmieniał
się na lepsze.
 Smok po prostu rzucał kostką i ona rzucała kostką.Ale Rajkepaei nie wiedziała nigdy chwili ,kiedy kostka upadła na ziemię,
nie widziała więc z miejsca, w którym stała, jak upadła kostka, kto wygrał i co najważniejsze, co wygrał?
Słyszała za to dialog pomiędzy sobą a Orlögiem.
 
 – Zadam ci zagadkę, Rajkepaei. Jak myślisz, kiedy zakochasz się z wzajemnością?
 
 – A zakocham się?
 
 -O! Błąd! Błąd, który niestety już działa na twoją niekorzyść. Dlaczego zastanawiasz się „czy?”
 Ta wątpliwość zmniejszyła twoje szanse na to,że zakochasz się z wzajemnością i to o wiele….
 
 Obserwująca ich z góry Rajkepaei spojrzała gwałtownie na Yamęhahę
 
-Jak to?- spytała
– Straciłam właśnie ileś tam szans na to, że zakocham się z wzajemnością ponieważ zadałam głupie pytanie
Orlögowi, pytanie które zawierało wątpliwość.???
 
 -Tak, ponieważ nie wolno zadawać Orlögowi głupich pytań. Możesz też uznać że straciłaś część szans przez wątpliwość
po prostu. Myśl to energia ,możesz więc kształtować nią swój los. Upominałaś się o swój udział w kształtowaniu swojego losu,
więc go masz, proszę bardzo. Nie widziałaś by kostka do gry  upadła. Ale to inna zagadka, nie dotycząca twojej
Drogi na tym właśnie jej odcinku, na którym się znajdujesz. Więc nie pytaj mnie o to. Powiem ci jedynie ,że i kostka
pokonuje swoją Wielką Podróż…
 
 Na dole zaś wieczny dialog smoka z dziewczynką toczył się dalej:
 
-Teraz ja ci zadam zagadkę – powiedziała dziewczynka.
 
 -Słucham uważnie – smok mrugnął okiem uśmiechając się i dodając tym Rajkepaei odwagi.
 
 Ale Yamahaha pociągnęła dziewczynkę za rękaw, dając do zrozumienia, że muszą wracać na powierzchnię. Powiedziała:
 
 -Myślę ,że nauczyłam cię już dosyć i że możesz powrócić do swojego ludu.
 
-Czy mój szaman wróci wówczas do ciebie? Czy on umrze?
 
 -Słyszę smutek w twoim głosie a nie powinnaś się smucić, nawet wiedząc, że nie zobaczysz go już więcej na tym odcinku
Drogi.
 
 -Na tym odcinku Drogi? – Rajkepaej zastanawiała się o co może chodzić Matce Góry. Ta zaś ujęła dziewczynkę pod brodę,
badając każdy szczegół jej twarzy, badając w istocie  jej duszę.
 
 -Nasze życie jest tym ,co można nazwać Wielką Podróżą. Ale podróż ta nie kończy się z naszą śmiercią. Są kolejne podróże,
kolejne Drogi w następnych życiach. Było by to zbyt proste, gdyby dusza nasza miała do pokonania tylko jedną życiową
podróż. A pamiętasz zapewne, co mówiłam ci o prostych drogach: nie są one zbyt pouczające. Powiem ci jeszcze,
że za każdym razem, kiedy będziesz miała ochotę spotkać się z szamanem, a z pewnością będziesz musiała ,
by wiele się jeszcze nauczyć, zawsze możesz się z nim zobaczyć. Nie powinno być barier dla wędrowca.
Pamiętaj że dla dobrego wędrowca nie ma barier nie do pokonania.
 
 -Szaman powiedział mi, że będzie można go spotkać, jako ducha, przechadzającego się po ścieżkach Drogi Góry.
 
 -Tak. To będzie jego pomnik na ziemi, którą kochał i na której żył. Jakaś część nas na zawsze pozostaje w miejscach,
które kochaliśmy i które wiele nas nauczyły. Ale dusza nasza wiecznie wędruje i szuka nowych wciąż domów,
i nowych podróży. Kiedy mówiłam o braku barier nie do pokonania, miałam na myśli to, Rajkepaei,
że sen również jest wielką podróżą. I że jeśli nie możesz dotrzeć do jakiegoś miejsca, lub do jakiejś osoby na swoich
materialnych nogach, zawsze możesz zrobić to w inny sposób. W snach. W twoich snach dusza twoja wędruje tam ,
gdzie jest woda. A wodą jest to czego pragniesz, co może cię ostrzec, co może dać ci naukę, co lub kogo pragniesz spotkać,
tym, co pomoże tobie i innym. W snach dusza zawsze szuka wody , choć woda może być czym innym w każdym śnie…. …
… Teraz możesz już zejść na dół, do swojego ludu. Dbaj o swój lud, pomagaj ludziom. Odnajdź  kiedyś kolejne Dziecko Drogi i powróć do mnie. Będę na ciebie czekała, aby wyszykować cię do kolejnej Wędrówki.
 
 Rajkepaej zaszła na dół i znalazła się na podgórzu. Stał tam, czekając na nią stary szaman.
 
 -Zrobimy mała roszadę – zażartował, przytulając ją na powitanie – Nie mogę doczekać się już by znaleźć się w domu
Yamyhahy. Dzielność nie pozostaje na szlaku bez nagrody, jak ona mawia, a ja chyba nie dałem plamy, żyjąc wśród was
 i dla was, żyjąc, idąc, najlepiej jak potrafiłem. Do zobaczenia, Rajkepaei.
 
 -Do zobaczenia – odpowiedziała zgodnie z prawdą i minęli się na szlaku. Ona szła w swoją stronę. On szedł w swoją.
Ale szli tą samą Drogą. Bo chociaż każdy z nas jest samotny swoją indywidualnością, chadzając własnymi ścieżkami,
wszyscy jesteśmy wędrowcami tej samej Drogi.
 
Ponieważ zaś hańbą pierwszego kalibru jest nie udzielenie pomocy towarzyszowi na szlaku, Rajkepaei stała się dobrą
szamanką swojego ludu, idąc, żyjąc w taki sposób, by zawsze pomagać, służyć i wspierać.
 
 
POD ZMARSZCZKAMI
 
-Tak się spieszysz ostatnimi czasy, Jago, że i ty pewnie też będziesz zaraz musiała wracać, iść dalej?  – zagadnęła
Yamahaha Babę Jagę.
 
 -Nie inaczej- uśmiechnęła się wiedźma – Ale wiedz, że bardzo podobała mi się twoja opowieść. Była o tym właśnie
i taką właśnie, jak się spodziewałam i jakiej mogłam sobie życzyć.
 
 -Więc może zdradzisz mi ,po co zbierasz te niektóre opowieści, Jago?
 
 Czarownica przywołała domek, każąc mu szykować się do drogi i to raz dwa.
Zamyśliła się, przywołując na swoje czoło wszystkie zmarszczki jakich dorobiła się poprzez lata.
 
 -Za wcześnie jeszcze ,by o tym mówić – powiedziała w końcu, choć widać było że niechętnie zatrzymała zwierzenia
w ryzach, nie zdradzając Matce Góry tego, co kłębiło się pod zmarszczkami. – Czy masz i obecnie Dziecko negocjujące
z losem jako swego terminatora?
 
 – Tak, chociaż…coraz ich mniej, Jago. Coraz rzadziej do mnie przychodzą…
 
 – Być może z tego samego powodu ja się tak spieszę, Yamohaho.
 Pożegnały się mocnym i suchym tylko z pozoru uściskiem, który w rzeczywistości znaczył dla ich serc więcej,
niż pożegnania pełne łez, wzdychań i lamentów, po czym Jaga weszła do swojego domu, który poniósł ją w drogę naprzód.
 
ANSUZ    RAIDHO    KENAZ
JERA        EIHWAZ    PETRIO
 
 
© by Bianka 2004