Bajka nie bajka o słoneczku

Bajka nie bajka o słoneczku

W odległej krainie, choć jakby się uważniej przyjrzeć wcale nie była ona tak daleko,
mieszkał poczciwy narodek.
Żyło się w tam spokojnie, dostatnio, nie licząc oczywiście kilku gradobić i powodzi.

Ludzie byli tam spokojni, w miarę pracowici.

Jak widzicie moi drodzy sceneria jak z bajki… a właśnie … baśnie i legendy.
Zapomniałem dodać, że swoistą pasją tego ludu było opowiadanie różnych historii.
Zamiast przekazywać sobie plotki i ploteczki opowiadano sobie bajeczki.

Z ust do ust wszędzie szeptano starą baśń o wielkim czarnym diamencie, którego dawnym
właścicielem było stare smoczysko.
Już nikt nie pamięta kto komu nadał imię, smok kamieniowiczy kamień smokowi.
Dość, że obaj wsławili się w legendach jako Czarne Słońce.

Stanowili nierozerwalną parę, diament karmił smoka swą mocą,
a smok napawał się jego niesamowitym pięknem i otaczał opieką.

Diament jednak żył swoim życiem, wzbudzał zachwyt i żądze. Ktokolwiek go widział, padał na niego czar.
Czar silny, potężny, silniejszy od całej magii wszystkich smoczych klanów.

Czar pożądania.

Poczciwe smoczysko, początkowo spokojne i dobrotliwe,
w miarę upływu czasu stało się podejrzliwe i nieufne, aby w końcu zacząć unikać swych kamratów i braci.
Tym bardziej, że ktokolwiek pojawił się w jego przepastnej jaskini,
prędzej czy później zaczynał się żywo interesować imponującym i magicznym diamentem

Diament zaś, jakby czerpał swą siłę z tych zazdrosnych spojrzeń.
Im więcej wzbudzał zachwytu tym bardziej piękniał, im bardziej piękniał,
tym więcej wzbudzał zachłanności. Kusił samym swoim istnieniem.
Nie świadom swej przerażającej, zniewalającej siły lśnił coraz większą potęgą.
Im większa ona była, tym więcej istnień wpadało w jego przepastne, magiczne działanie.

Wielu śmiałków próbowało różnych forteli, wielu zostało odepchniętych smoczą magią.
Zwyciężeni znikali w odmętach żałości i rozpaczy z błyskiem czarodziejskiego diamentu pod powiekami.

Pewnego razu stała się rzecz straszna i niepojęta, diament postanowił odejść od swojego właściciela.

Podstępem uśpił jego czujność i użył całej swej mocy by znaleźć nowego opiekuna.
Nie będę pisał o wielkich bojach, o bitwach, o ogniu i wojnach , które z tego wynikły.
Legenda głosi, że poczciwe smoczysko jednak odebrało swój drogocenny skarb.

Ale kamień postanowił już nie obdarzać go swoją mocą. Nie mogąc być z nim i bez niego,
w czasie pewnego podniebnego lotu, smok powodowany rozpaczą runął wraz ze swym ukochanym kamieniem
w odmęty jeziora.

Mijały lata, jezioro zarosło, w jego miejsce wyrosły góry. Legenda przetrwała.

Kiedyś ktoś odnalazł ten skarb. W blasku pochodni, w zatęchłej sztolni,
wśród rozbrzmiewających echem, miarowych uderzeń oskardów, kogoś oślepił olśniewający blask.
Wiele godzin wydłubywano kamień ze splotów zdrewniałych szponów.
W końcu jednak wyniesiono go na powierzchnię. I tu stał się cud, a może zadziałało smocze przekleństwo.
Diament rozpadł się na drobiny zapadając mocno w dusze i serca wielu istnień na całej ziemi.
Smocza magia umieściła te kawałeczki podstępnie w sercach niektórych kobiet.

Jak można je poznać?

Każda z nich ma całą moc i potęgę przeklętego diamentu. Każda z nich jest jak błysk komety.

Nie dajcie się zwieść ich prawdziwe imię to Czarne Słońce.


W starej zapomnianej sztolni rozbłyska olśniewający błysk…

Historia się powtarza…, czy jeszcze nie nastąpiła?


Huk oskardów i młotów.
Z odmętów ziemi
prastary lud
wydobywa diament olbrzymi.

Olśnił oczy maluczkim,
lśnił mocą niezmierną.
Budząc obawę i strach
tęsknotę niemą.

Słońcem zwany,
zimny był i chciwy
ciepła serc ludzkich.
Diament prawdziwy.

 

© Hagal 2003