Miejsca mocy

Każdy, kto wszedł na ścieżkę rozwoju duchowego, bez względu czy będzie nią radiescezja, szamanizm, bioterapia czy różnego rodzaju techniki relaksacji, tudzież medytacji.
Prędzej czy później słyszy te zaczarowane słowa:

Miejsca Mocy

Zaraz potem padają nazwy miejscowości: Wąsiory, Kraków z czakramem wawelskim, Puszcza Białowieska, Malbork, góra Ślęża.
Podałem tu kilka takich miejsc w Polsce, ale na pewno wiadomo Wam,
że na mapie świata znajdują się ich tysiące. Część z nich jest związana z siatką geopatyczną ziemi, część to dawne (lub aktualne) miejsca kultu jakiegoś boga.
Inne – to miejsca mocy, gdzie drzemią siły natury.
Wszystkie są aktywne tylko:
– albo drzemią uśpione,
– albo świecą pełnią blasku swojej mocy,
– jeszcze inne czekają na swojego odkrywcę.

Wiele z tych szczególnych zakątków naszej planety, objętych jest szczególną opieką, troskliwością, następne stanowią atrakcję turystyczną, bo: „Coś się tam dzieje”.

Dość często ludzie wizytę w takim miejscu traktują jak wypicie piwa w przydrożnym Pubie.

– Na chwilę zakręci się w głowie i przejdzie; będzie fajnie,
– mówi wielu niedzielnych turystów.

Pragnę zwrócić uwagę, że często te szczególne miejsca są otoczone ciasnym kręgiem kamiennych strażników. Ktoś je tam kiedyś ustawił w konkretnym celu.
Oczywiście powodem mogła być chęć zaznaczenia miejsca mocy. Nie bez kozery jednak napisałem o strażnikach. Kamienne bloki tworzą bowiem kordon energetyczny.

Z jednej strony po to, by to „coś” co tam jest nie wydostawało się na zewnątrz;
z drugiej, aby osoby postronne, lub nie powołane nie miały doń wstępu.

Zdaje się że kamienne kolosy mówią:
Zapraszamy Cię w swoje podwoje
Ale uważajcie, gdzie wchodzicie
Bądźcie godni tego miejsca
Czy Jesteście gotowi na to
Co Tu zastaniecie…
– Coś się może z tamtą wydostać??? – spytacie.
– O c z y w i ś c i e – brzmi odpowiedź.
Wiele z tych szczególnych miejsc to ośrodki pochówku po starych dawno zapomnianych bitwach, lub kataklizmach (np. zarazie).
Pomyślcie tylko, jaką energetykę przyjmiecie od tych:
którzy zginęli w bitewnym amoku; położonych morowym powietrzem. Musimy wiedzieć
o tym poszukując sanktuariów ciszy, wytchnienia, spokoju i natchnienia.
Zapominamy jednak o tym, że sami jesteśmy takimi miejscami mocy.

Szukasz mocy??? – Najpierw odnajdź ją w sobie.

Tak powinien zaczynać się ten felieton.
Jeżeli wiecie, że brak Wam wytrwałości i cierpliwości, przynajmniej spróbujcie przez 28 dni popracować nad sobą. Bardzo proszę nie wykręcajcie się sami przed sobą brakiem
czasu. Chcę was teraz uprzedzić drodzy przyjaciele, że poniżej nie znajdziecie nic nowego
i odkrywczego.
Pragnę tylko pokazać, jak można się dostroić do spotkania z poszukiwanymi generatorami mocy.

Zacznijmy od początku

– Na początku był chaos – usłyszę zaraz
W Naszym wypadku, zostaliśmy zrzuceni, lub zagościliśmy (jak kto woli) w przestrzeni naszej planety
Tu i teraz. Początkiem naszego życia jest woda. To w jej otulinie rozwijamy się w łonach matek, to z niej składają się w ponad 84% nasze ciała.
Od jakości i energetyki wody, jaką pijemy dziś, zależeć będzie nasz energetyczny rezonans jutro.

Podam oczywisty przykład:

Jak smakuje szklanka herbaty z „dobrej wody”.
Jednak życie jest takie, a nie inne. Żyjemy w takim, a nie innym środowisku, które sami zresztą sobie stworzyliśmy.
Często nie mamy wpływu na to, jaką wodę pijemy, czy też, jakiej jakości woda jest używana do sporządzania posiłków, lub przetworów przemysłu spożywczego, które konsumujemy.
Zawsze jednak możemy taką nieznaną wodę (lub produkt) oczyścić.
Dobre rezultaty przyniesie tutaj trzymanie naczynia z wodą (lub innym pitym płynem)
w dłoniach.
Powoli obracamy pojemnikiem w dłoniach (zgodnie z ruchem wskazówek zegara, lub obrotem ziemi).
Obiekt powinien wykonać od 5 do 7 pełnych piruetów między palcami.
W trakcie tego procesu następuje oczyszczenie i naładowanie pozytywną energią płynu wewnątrz naczynia.
Wyżej wymieniony rytuał jest znany i kultywowany ze szczególnym pietyzmem przez Japończyków, przy sztuce zaparzania herbaty. Celowo przypomniałem tu kulturę Japonii, ich wysublimowane pojęcie sztuki i piękna. Życie przeciętnego mieszkańca tego kraju przepełnia mistycyzm oraz zrozumienie otaczającego świata, w myśl harmonii i prostoty. Cisza spokój i skupienie nad tym, co się robi, ma ogromne znaczenie w efektywności naszych zabiegów.
Zarówno nasza przykładowa szklanka wody, jak i inne posiłki, powinny być przygotowane
i spożywane z odpowiednim nastawieniem, w jak najczystszej atmosferze.
W naszym zeuropeizowanym, „fastfudowym” świecie coraz częściej o tym zapominamy.
Do poprawienia energetyki posiłków i pitej wody, możemy „wpleść” oddziaływanie sił runicznych.

Tu chciałbym przypomnieć o tym, że każda z run oprócz opieki nad swoją sferą znaczeniową,
oddziałuje również na poszczególne żywioły, oraz na ściśle określone części ciała ludzkiego.
Runy mają więc działanie terapeutyczne, wspomagające i osłaniające nasz organizm.
Skoro wspomniałem już o wodzie, barbarzyństwem byłoby pominięcie tematu
„O zbawiennych skutkach kąpieli”. W których to czasie, występuje: po pierwsze oczyszczenie fizyczne i energetyczne naszego ciała wraz z umysłem, po drugie zaś następuje szczególna wymiana płynów pomiędzy nami a świeżą czystą wodą.
Między innymi, dlatego tak istotna jest jakość wody, z jakiej korzystamy, na co dzień.
W przygotowaniu kąpieli powinniśmy postępować podobnie, jak przy oczyszczeniu napoi:
– Pamiętaj nigdzie się nie spiesz
– Posiadasz dużo czasu
– To ty jesteś panem własnej przestrzeni
– Masz tyle czasu ile sam zdołasz ogarnąć.

Słowa te powinny Ci towarzyszyć w każdej chwili Twego życia.
Przygotowaną kąpiel, można wzbogacić energetycznie oddziaływaniem run oraz oddziaływaniem odpowiednich kryształów, odrobiną staranie dobranych ziół lub olejków eterycznych. Dodatkowego uroku dodadzą migotliwe błyski świec i relaksująca muzyka. O samych receptach napiszę innym razem.

Kolejnym krokiem zbliżającym nas do odnalezienia własnej mocy w sobie,
będzie zwrócenie bacznej uwagi na jakość i sposób przyrządzania oraz spożywania posiłków. I tu robię ukłon w stronę ekologicznej „produkcji” rolnej. Nie namawiam nikogo do stosowania diet wegetariańskich czy wegańskich. Bardziej skłaniam się ku zasadzie:

Wsłuchaj się w swój organizm i jedz to, czego on potrzebuje.

Przy takim postępowaniu będziesz dostarczał swemu ciału potrzebnych mu minerałów i witamin w odpowiednim czasie i ilości.
Skoro już wspomniałem o dietach roślinnych. Czy zauważyliście, że ludzie żywiący się w ten sposób (oczywiście nie wszyscy) mają swoisty spokój ducha, połączony z nutką filozoficznego autorytetu pomieszanego z darem przekonywania i pewności siebie?

Gdzie leży przyczyna takiego stanu ich ciała i ducha?
W dobie globalizacji, masowej produkcji przemysłu spożywczego, chcąc nie chcąc jesteśmy skazani na zakup „trującej paszy”. Jej toksyczność tkwi (w przypadku mięsa) na paskudnej jakości energetycznej.
– Przecież nie ma nic piękniejszego od befsztyczka, schabowego, karkóweczki z odrobiną ziemniaczków!
– zakrzyknie zaraz wielu z Was
A czy jedliście kiedyś te dania zrobione z dziczyzny?
Jeżeli nie to spróbujcie, przy pierwszej nadarzającej się okazji. Gorąco polecam! Dobrze przyrządzone, są prawdziwą uczta dla ciała i ducha.
Po prostu, jedząc mięso zniewolonych zwierząt, sami energetycznie stajemy się łatwiejszym łupem.

Na zasadzie rezonansu energetycznego, mięso zniewolonych zwierząt powoduje to, że sami
stajemy się coraz bardziej podatni na manipulacje i sugestię. Stajemy się coraz bardziej chciwi, pełni nienawiści i strachu. Jedząc takie puste jedzenie, próbujemy nadrobić straty ilością pokarmów.
Owszem jesteśmy syci, ale ta ilość doprowadza z kolei do otyłości i niskiej samooceny.
Kolejny zaklęty krąg.

Będąc nieakceptowani wpadamy w nerwice i depresje. Zapewniam, że w ten sposób oddalamy się od źródeł naszej mocy i siły zamiast się do nich przybliżać.

Szczerze odradzam również żywność pochodzącą z kuchenek mikrofalowych. Miałem kiedyś możliwość uczestniczenia w pewnym eksperymencie.
Po przyrządzeniu tradycyjnego posiłku, zrobiono mu zdjęcie metodą Kirjanowską.
Na fotografii, dookoła talerza, tańczyły iskierki barw. Później ten sam talerz i jego zawartość wrzucono do mikrofalówki.

Pstryk, pstryk, kilka kolejnych „ ujęć” kirjanowskich,
chwila oczekiwania na wywołanie i …… konsternacja.
Przedtem „ tętniący życiem” talerz zmienił się w ziejącą czernią pustkę energetyczną.
Nic.
Po prostu barwy zniknęły.
Owszem z punktu widzenia biochemicznego niewiele się w nim zmieniło. Zniknęło to istotne „cos”, co zasila nasz organizm życiodajną mocą.

”Fastfud”

Kiedyś ktoś zadał takie pytanie:
– Wiecie, dlaczego to się nazywa „ szybkie żarcie”? – Bo się od niego szybko umiera.
Poddani takiemu energetycznemu szumowi, jaki nas otacza, bardzo trudno się zestrajamy z otaczającą nas naturą.

Szukasz miejsc Mocy?

Zanim, zatem wybierzesz się na poszukiwania z plecakiem, poszukaj ich najpierw w sobie.
P.S. Przeczytałeś ten tekst drogi przyjacielu i myślisz sobie z irytacją przecież nie ma tu nic, czego bym już nie wiedział. Potraktuj go więc jako przypomnienie, byś nie musiał walczyć sam ze sobą i by natura widząc w tobie energetycznego druha, łaskawiej otwierała przed sobą swe tajemnice.
Na zakończenie mojego przydługiego wywodu, należałoby usystematyzować miejsca mocy. Proponuję taki podział:

1. Miejsca związane z aktywnością tzw. siatki geopatycznej ziemi.
2. Okolice przynależne poszczególnym żywiołom
3. Punkty kultu dawnych religii i wyznań ( wiele z nich zostało zaadaptowanych, lub przejętych
przez bardziej „słuszne” religie ).
4. Tereny szczególnie ważne dla danego narodu, lub plemienia ze względu na wydarzenia historyczne.

Pragnę podkreślić, że często spotkacie się z nałożeniem się tych miejsc na siebie.
CDN…
© by hagal 25.11.2004